Przez kilka dni, dwa duże motyle siedziały na ścianie koło drzwi. Miały skrzydła zwinięte, były szare i nieciekawe. Dopiero jak jeden z nich wystraszył się mnie, zamienił się w tygrysa ))) oczy, nos, wąsy
Kilka dni później przywitał mnie na drzwiach inny motyl. Szybko wyjęłam komórkę, żeby go "zdjąć" zanim odleci, ale on wcale nie miał zamiaru nigdzie ruszać się z miejsca. Pozwolił sobie zrobić całą sesję zdjęciową.
Przecież on wygląda jak kawałek gałązki brzozowej.
Prawem mimikry upodobnił się do brzóz rosnących wokół mojego domu.
Trzeci motyl z drzwi. Może to, że drzwi są od strony północnej i pod daszkiem ma znaczenie, że tam biwakują )))
Niesamowite!!! Szczególnie ten "gałązka" :-) Do mnie przylatują tylko frukacze gołąbki (tak się podobno nazywają), w locie wyglądające jak mini kolibry, a kiedy usiądą, jak ćmy.
OdpowiedzUsuńCoś niebywałego!!!
OdpowiedzUsuńPiękne :))
Jescze nie chwaliłam ogrodu - c u d o w n y!!!
Pozdrawiam serdecznie :)