Śnieg spadł w listopadzie i leżał w ogrodzie, bez przerwy, do końca lutego. Nie zdążyłam zgrabić liści. Teraz one i zmaltretowana pod śniegiem i lodem trawa nadają bury koloryt całemu ogrodowi. Jedynie w najgłębszym i najbardziej zaniedbanym kącie ogrodu zakwitły już przebiśniegi. Z najlepszymi życzeniami przesyłam je moim blogowym przyjaciołom :)